Kiedy wadera skończyła przez chwilę panowała cisza, którą w końcu sama przerwała, zadając pytanie:
- To kto teraz?
- Może ktoś z nowych? - zaproponowała pomarańczowa wadera.
Rzuciłam szybkie spojrzenie w stronę Ciberspacio, z którego miny wyczytałam, iż wolałbym, abym to ja teraz zabrała głos, więc szybko nabrałam oddechu i zaczęłam:
- No cóż...za nim zacznę opowiadać muszę zastrzec, że ta historia nie będzie zbyt radosna.
- Dobrze, takie jest życie, mów. - zachęciła mnie Moon.
- W takim razie....Przyszłam na świat w Krainie Kwitnącej Wiśni...
- Mówisz o Japonii? - usłyszałam czyjś głos i spojrzałam w stronę, z której dochodził. Zobaczyłam małą, jaśniutką waderę z jasnoróżowymi włoskami.
- Tak, masz rację. - odparłam z uśmiechem i kontynuowałam niezrażona: Pierwszą istotą, jaką ujrzałam był... - tu zatrzepotałam powiekami, aby odgonić łzy napływające mi do oczu. - rudy basior wylizujący mnie swoim ciepłym, szorstkim, różowym językiem. Kiedy skończył to robić, pomógł mi wstać i wtedy...- zawiesiłam głos, aby przykuć uwagę szczeniaków - zobaczyłam, iż pod jego nogami leży ciało. Zaciekawiona podeszłam do niego i zaczęłam je uważnie obwąchiwać . Okazało się martwe.
Z piersi szczeniaków wyrwało się sapnięcie.
- Ojciec wytłumaczył mi, że to...moja matka..Jako, iż byłam wtedy jeszcze niedoświadczonym szczenięciem za bardzo się tym nie przejęłam. Po tygodniu...straciłam także drugiego rodzica - został zastrzelony przez myśliwych. Od tamtego czasu nienawidzę ludzi i staram się ich unikać. Musiałam wyruszyć w samotna podróż, którą zakończyłam tutaj.
Kto dalej?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz